Głosy w dyskusji: Senait Cieplińska, Radosław Stryjewski

Migracje z Erytrei do Polski mają już swoją historię. W czasach, kiedy Erytrea stanowiła część Etiopii, Erytrejczycy przybywali do Polski, chociażby na studia, na podstawie paszportów wydawanych przez władze etiopskie. Niewielu z nich zdecydowało się na dłuższy pobyt. Współcześnie Erytrejczycy pojawiają się w Polsce głównie jako uchodźcy (według danych Urzędu do Spraw Cudzoziemców w Polsce przebywa legalnie 16 obywateli Erytrei, z czego większości, bo aż 13 osobom, przyznano w Polsce ochronę). Złożona sytuacja wewnętrzna w Erytrei (trudności polityczne, ale także okoliczności klimatyczne, jak susze i powodzie) zdaje się wskazywać, że presja emigracyjna z tego kraju będzie nadal bardzo silna. Erytrejczycy (obok obywateli Syrii, Iraku czy Jemenu) są potencjalnymi uczestnikami programów relokacyjnych w ramach Unii Europejskiej. Oznacza to, że prawdopodobnie wśród 7 tysięcy relokowanych uchodźców, do przyjęcia których zobowiązała się Polska, znajdzie się wielu obywateli Erytrei. A skoro tak, warto przyjrzeć się dotychczasowemu doświadczeniu Erytrejczyków w Polsce i potencjałowi integracyjnemu, zarówno Erytrejczyków względem polskiej większości, jak i odwrotnie.

Przy pierwszym spotkaniu obie strony niewiele o sobie wiedzą. Erytrea to, owszem, kraj afrykański, ale nie synonim Afryki. Kategorią, którą myślą o Erytrejczykach Polacy, jest jednak „Afryka”, rozumiana tak jakby była jednym państwem. Erytrejczycy są Afrykanami, ale kultura w poszczególnych częściach kontynentu różni się. Erytrea leży w Rogu Afryki, który uznać można za jeden krąg kulturowy. Blisko stamtąd na Półwysep Arabski, blisko do Egiptu. O pokrewieństwie ludów Rogu Afryki z arabskimi sąsiadami świadczą języki, których używają – semickie (jak arabski czy tigrinia) i kuszyckie (od znanej z lekcji o starożytnym Egipcie krainy Kusz). Róg Afryki to przede wszystkim to, co w Afryce dla Erytrejczyków bliskie, „swoje”. Kulturowo najbliższa Erytrei jest Etiopia, choć z Etiopczykami podzieliła Erytrejczyków wojna i polityka. I tu i tam jest ten sam rodzaj chrześcijaństwa – prawosławnego, koptyjskiego. Na emigracji obie grupy żyją ze sobą dobrze, ale lepiej, by Erytrejczyk nie zaczynał rozmowy o polityce. Etiopczycy nie rozumieją powodów oddzielenia się Erytrei. Oba narody inaczej postrzegają historię. Z Somalijczykami natomiast łączą Erytrejczyków chociażby wpływy włoskie, ponieważ oba kraje były włoskimi koloniami. Od Jemenu dzieli Erytreę tylko 20 minut podróży morskiej, stąd wielu Jemeńczyków mieszka w Erytrei, jest tam wiele małżeństw mieszanych. Erytrea ma także dobre relacje z Sudanem, gdzie osiedliło się wielu erytrejskich uchodźców i gdzie, mimo obowiązywania szariatu, swobodnie powstawały erytrejskie kościoły.

Pozostali Afrykanie zarzucają czasem Erytrejczykom i Etiopczykom, że odcinają się od reszty kontynentu. To nie tak. Erytrejczycy są ciemnoskórzy i pochodzą z Afryki, ale na przykład w porównaniu z innymi Afrykanami będą oszczędniejsi w słowach w myśl przysłowia: "Lepiej kogoś pobić, niż zranić słowami”. Będą więc bardziej cisi, nie podniosą głosu, będą bardziej wycofani. Jeśli zapraszasz Erytrejczyka, będzie odmawiał. Nawet jeśli jest głodny, wstydzi się wziąć od razu. W Erytrei nigdy nie mówi się, że jest źle, zawsze – co by nie było – mówi się „Dzięki Bogu!” – zawsze jest ok. W rozmowie z Erytrejczykiem, aby dowiedzieć się prawdy trzeba drążyć. Mentalność podpowiada: "Narzekając możemy stracić to, co mamy. A jeśli mamy co tracić, to znaczy, że mamy też za co dziękować”. Taką postawę wynosi się z domu wraz z wychowaniem. Jest to warunkowane kulturą, choć ma też silne podłoże religijne.

Wiele osób, także w Polsce, uważa, że Erytrea to kraj arabski, oraz że wszyscy Erytrejczycy to muzułmanie. Arabski, obok tigrinia, jest językiem urzędowym. Nie znaczy to jednak, że Erytrejczycy to Arabowie. Połowa Erytrejczyków to chrześcijanie. Na specyfikę chrześcijaństwa w Erytrei przekłada się historia i polityka. Konflikt z Etiopią sprawił, że powstał niezależny Kościół erytrejski, który wszedł w struktury zarządzane nie z Etiopii, lecz z Egiptu. Erytrea jako niepodległe państwo przyjęła kalendarz gregoriański, erytrejski Kościół natomiast trwa przy kalendarzu juliańskim. Prowadzi to do sytuacji, w której chrześcijańskie święta obchodzi się podwójnie, choć ludzie bardziej angażują się w rytuał świąt wyznaczanych kalendarzem kościelnym. To wtedy jest prawdziwa celebracja, modlitwa, spotkanie w kościele. Boże Narodzenie, także to wyznaczane kalendarzem gregoriańskim, jest, inaczej niż w Polsce, świętem jednodniowym. Erytrejczyk nie zna idei polskiego „drugiego dnia świąt” (26 grudnia). Dniem wolnym nie jest też dla Erytrejczyków poniedziałek po Niedzieli Wielkanocnej. Za to bardzo ważnym świętem, na czas którego stają zakłady pracy i szkoły, jest Wielki Piątek.

W Erytrei prawie każdy mówi w tigrinia. Czasem ludzie ten język kaleczą, ale na pewno rozumieją. Wielokulturowość i wielojęzyczność jest w Erytrei powszechna, a różnica muzułmanin-chrześcijanin nie jest bardzo istotna. W Polsce zaskakiwać może, że w Erytrei ofiara ze zwierzęcia jest częścią rytuału religijnego bez względu na wyznanie. Odpowiadając zaskoczonym tym faktem Polakom, erytrejscy chrześcijanie wyjaśniają, że dziedzictwo Abrahama, który nie wahał się ofiarować Bogu swojego syna, jest wspólne wyznawcom chrześcijaństwa i islamu. Wspólna obu wyznaniom jest także modlitwa przed posiłkiem. Podobnie jest z zakazem spożywania wieprzowiny obecnym i w Koranie i w Biblii. Surowego, świeżego mięsa wieprzowego właściwie w Erytrei kupić nie można. Mimo stosowania rytualnego uboju przez obie grupy, chrześcijanie nie jedzą mięsa ze zwierząt ubitych przez muzułmanów i odwrotnie. Związane jest to z błogosławieństwem wypowiadanym przez rzezaka, który ofiarowuje zwierzę w imię Boga jedynego w przypadku muzułmanina lub Trójcy w wypadku chrześcijanina. Oddzielne są też rzeźnie i masarnie. Chrześcijański rzeźnik umieszcza na swym sklepie krzyż, muzułmański – półksiężyc.

Dobrym przykładem przeplatania się tradycji religijnych, świeckich i wpływu na nie erytrejskiej historii jest święto Nowego Roku. Po ponad dwudziestu latach niepodległości Erytrejczycy przywykli już do idei Sylwestra i Nowego Roku świętowanego, jak w Polsce, 1 stycznia. Klimat robi swoje i w okresie noworocznym popularne są wyjazdy nad morze. Jednak tradycyjnie Nowy Rok obchodzono w Erytrei 1 września, czyli w dniu upamiętniającym Jana Chrzciciela. Po wprowadzeniu kalendarza gregoriańskiego 1 września jako początek roku stał się świętem wyłącznie kościelnym. Ale dzień ten jest też uznanym przez władze początkiem wybuchu antyetiopskiego powstania i jako taki stał się świętem państwowym. Warto w tym miejscu wspomnieć, że Erytrejczycy są bardzo patriotyczni. Sto lat walki o niepodległość sprawiło, że niezawisłość Erytrei odczuwana jest przez wszystkich jako wielka wartość. W Dniu Niepodległości wszyscy są razem bez względu na sympatie polityczne.

W porównaniu z Polską w Erytrei więcej jest wylewności między ludźmi. Erytrejczycy biorą się pod rękę, za rękę, obejmują się. Kontakt fizyczny jest czymś naturalnym. W Polsce tego typu zachowania zarezerwowane są niemal wyłącznie do relacji chłopak-dziewczyna, dotyk w polskiej przestrzeni publicznej nie jest raczej obecny.

Erytrejczycy są też bardzo kontaktowi. Wystarczy półgodzinna rozmowa czy wspólne wypicie kawy, by obie strony relacji uznały ją za zażyłość. Erytrejczyków razi w Polsce to, że rozmawiający z nimi jednego dnia ludzie, następnego dnia rzucają im jedynie suche „cześć”, tak jakby ich nie znali. Towarzyskie więzi tworzą się w Erytrei bardzo szybko, ale to nie znaczy, że nikną między ludźmi wszelkie granice. O wiele łatwiej niż w Polsce buduje się towarzyską zażyłość, ale ma ona swoje ograniczenia, jest pod wieloma względami dość powierzchowna i oznacza głównie dobre spędzanie czasu, miłą atmosferę, uśmiech, żarty. O wiele trudniej w takiej towarzyskiej relacji buduje się w Erytrei prawdziwe zaufanie. „Swoje rzeczy” pokazuje się z czasem. Te „rzeczy” to rodzina, sprawy osobiste czy religia, o którą nigdy się nie pyta.

Dystans należy zachowywać też w kontaktach oficjalnych, zwłaszcza między płciami, inaczej szybko pojawią się plotki. Picie alkoholu, palenie czy spotykanie się z chłopakiem nie należą do zachowań, które przystoją dziewczynie. Dlatego nadal wiele małżeństw w Erytrei jest aranżowanych, choć dziewczęta, które coraz częściej chodzą do szkoły, gdzie poznają swoje prawa, zaczynają się wobec tego buntować.

Erytrejczycy są dość porywczy. Jeśli ktoś zrobi coś nie tak, Erytrejczyk bardzo łatwo okaże niezadowolenie czy dezaprobatę. W Erytrei łatwo nawiązać znajomość, ale łatwo też dojść może do jej zerwania. Erytrejczyka nie trudno zrazić. Szybko się zaprzyjaźnia, ale równie szybko potrafi człowieka skreślić.

W odróżnieniu od Polski rozumienie rodziny jest w Erytrei naprawdę bardzo szerokie. Rodzeństwo i bliżsi czy dalsi kuzyni traktowani są na równi. Ich dzieci są jak siostrzeńcy czy bratankowie bez względu na rzeczywisty stopień pokrewieństwa. Wewnątrz rodziny istnieje silny obowiązek wzajemnej pomocy. Istotną cechą erytrejskiej kultury jest bowiem dzielenie się. To dlatego Erytrejczycy trwają, mimo tylu ciężkich chwil. Wychowanie dzieci odbywa się wspólnie, a więzi pomiędzy rówieśnikami są niemal braterskie. Nie ma dziecka, które bawiłoby się samo. Dzieci z jednej wspólnoty sąsiedzkiej czy podwórka jedzą razem, śpią gdzie popadnie, niekoniecznie we własnym domu, wszystkie traktowane są jak swoje. W Erytrei rodzice nie mieszkają sami. Nie jest tam znane myślenie – a jeśli jest, to jest źle widziane – że człowiek młody chce być wolny i wyprowadza się od rodziców. Erytrejczycy bardzo szanują ludzi starszych. Świadczy o tym już sposób zwracania się – do starszych kobiet mówi się „matko”, a do starszych mężczyzn „ojcze”. Inna niż w Polsce jest też w Erytrei filozofia pracy. Pracując, człowiek musi znać odpowiedź na pytanie: "Dla kogo”? Nadrzędna jest bowiem wspólnotowość i to także ze względu na nią organizuje się wielkie śluby i wesela, na które może przyjść nawet tysiąc osób. Organizacja wesela to wspólny wysiłek wielkiej rodziny, rodziny w Erytrei i rodziny w diasporze – wszyscy się na nie składają.

Z tych wszystkich powodów Erytrejczykowi za granicą zawsze towarzyszyć będzie tęsknota za domem. Poza tym Erytrejczyk może oszaleć w bezruchu. Potrzebuje ludzi, ruchu, słońca, o co na emigracji, a zwłaszcza w ośrodku dla uchodźców, często trudno. Wielkim problemem erytrejskiego imigranta w kraju takim jak Polska może być pogoda. Brak słońca rodzi poczucie zmęczenia i słabości. Między innymi dlatego stosunkowo dużo jest wśród Erytrejczyków na emigracji samobójstw.